czwartek, maj 02, 2024

Myślałem, że śpią...

Drukuj E-mail

Kultura polska przełomu XIX i XX wieku wypracowała wiele myśli oddziaływających w sposób konstruktywny nie tylko na bieżące życie polskie, ale wpłynęła także znacząco na kształt polskiego życia w następnym stuleciu. Jednak epoka ta nie doczekała się jeszcze pełniejszej syntezy, posługujemy się wciąż schematami, niedomówieniami lub opiniami wręcz krzywdzącymi. Przeciętny Polak wie z oficjalnych źródeł, że kolebką Młodej Polski był Kraków, że centralną postacią, epoki był Stanisław Przybyszewski, a główne prądy literackie tego okresu pochodzą z importu.
Z informacji przekazywanych w podręcznikach szkolnych, w materiałach prasowych wynika, że bardziej oryginalnej myśli polskiej epoka ta nie wypracowała. Pomniejsza się w szczególności rolę środowiska warszawskiego. Tymczasem Warszawa pozostawała duchową stolicą Polski. Pełniła tę rolę w wyjątkowo trudnych warunkach, wypracowywane tutaj myśli przenikały do pozostałych dzielnic rozbiorowych. Główny wysiłek pokolenia zmierzał do tworzenia idei jednoczących naród, do aktywizowania tych sił społecznych, które wcześniej nie były wykorzystywane dla dobra sprawy narodowej w takim stopniu, w jakim mogły i powinny być. Pracowano nad pogłębieniem duchowej niepodległości narodu w warunkach niewoli, poszukiwano idei zmierzających do odzyskania utraconej niepodległości.

 

Największe zagrożenie dla bytu narodowego miało miejsce w Królestwie Polskim i dlatego w tej dzielnicy widoczny był wzmożony wysiłek mający na celu ratowanie tych wartości, które w trudnych warunkach były możliwe do uratowania. Po klęsce Powstania Styczniowego wzrosły represje i prześladowania, zwiększono nawet ich zasięg. Zlikwidowano polskie szkolnictwo i sądownictwo. Zagłada narodu stałą się celem działalności Hurki, Apuchtina, Murawiewa i kolejnych wykonawców decyzji rządu carskiego. W podobnych warunkach pragmatyczny program warszawskich pozytywistów zawierał pozytywną ideę ratowania zagrożonego w swym istnieniu narodu i jego kulturalnej odrębności.

Pozytywiści nie zrezygnowali oczywiście z odzyskania niepodległości, nie odrzucali podstawowych zamierzeń romantyków. Cel nadrzędny przesunęli na okres późniejszy, zmieniając nieco drogę prowadzącą do realizacji owego przedsięwzięcia, pracowali nad programem mającym zabezpieczyć „pełnię i wolność życia duchowego" w warunkach niewoli. Doświadczenia pokolenia romantyków i pozytywistów pogłębiła następna generacja, nie odrzucając ich jednak, nie negując, a kontynuując w sposób konstruktywny i twórczy. Pozytywistom warszawskim nie udało się zaktywizować mieszczaństwa, szlachta gnębiona prześladowaniami i dyskryminacyjną polityką zaborców schodzi z areny dziejowej i dlatego moderniści szukają innych sił w narodzie. Szczególnie pozytywną rolę w tworzeniu idei służących teraźniejszości i przyszłości odegrała inteligencja polska.

Dojrzałość twórcza pokolenia urodzonego po 1863 roku przypada na lata 80-te XIX wieku. W tym dziesięcioleciu widoczne są już skutki industrializacji w Królestwie Polskim, pojawiają się nowe klasy społeczne. Warszawa pod koniec stulecia staje się miastem półmilionowym. W ostatnim 39-leciu liczba mieszkańców miasta zwiększyła się blisko 3-krotnie. Pokolenie Żeromskiego rozwiązywać musiało nowe problemy. Istotnie „modernizm jest w naszych dziejach pierwszym modelem kultury, który rozwiązać musiał większość problemów zrodzonych w warunkach nowoczesnej, zindustrializowanej cywilizacji". (R. Zimand). Ucisk zaborców utrudniał ich realizację, dlatego myśl polska, literatura, nauka rozwijały się w podziemiach walczącej Warszawy. Drukowane były książki i czasopisma, wypracowywano programy polityczne i literackie, organizowano odczyty, różne polityczne i literackie „środy, „czwartki", przygotowywano wykłady na poziomie uniwersyteckim w popularnym Uniwersytecie Latającym.
Działalność polityczna, kulturalna i naukowa koncentrowała się więc w prywatnych mieszkaniach. Była ona obroną i tworzeniem nowych wartości duchowych, „zastępowała nam życie publiczne" (J. Grabiec). Trudno było zaborcom pokonać naród, który nie utracił nadziei i dlatego mógł coraz rozumniej przeciwstawiać się zaborcom. „Uratowaliśmy nasz byt narodowy jedynie dzięki temu – napisał po latach Florian Znaniecki – że nie tylko bez pomocy państwa, lecz wbrew wszelkim przeszkodom stawianym przez państwa zaborcze i w obliczu ciągłych niebezpieczeństw osobistych nauczyliśmy się opierać naszą jedność na świadomej woli i nieprzymuszonej solidarności zbiorowego czynu. Uratowaliśmy naszą cywilizację narodową przed zupełną zagładą jedynie dzięki temu, że nauczyliśmy się tworzyć wciąż nowe wartości społeczne na miejsce tych, które wróg nam niszczył, że choć nam nieraz ręce opadały i zniechęcenie przygważdżało do ziemi, po chwili znów, za najmniejszym błyskiem nadziei braliśmy się do pracy twórczej. Dlatego jedynie przetrwaliśmy w takich warunkach, jakich żaden naród jeszcze nie przeżył".

Wszyscy wybitni warszawiacy omawianego okresu uczestniczyli w tajnym nauczaniu, docierali także do szkół rządowych, by wysiłek wrogów czynić syzyfowym. Oświatę uznano za zagrożony odcinek bytu narodowego, na pracę tę zwrócono dlatego szczególną uwagę. W tajnym nauczaniu brali więc udział „uczeni, artyści, literaci, przyrodnicy, lekarze nie obarczeni zbyt wielką praktyką, adwokaci ( ... ) korespondenci handlowi, urzędnicy, studenci, kobiety wszelkich zawodów i kobiety nie posiadające żadnych zawodowych kwalifikacji, wszyscy słowem, którzy się czegoś nauczyli, uczą innych" (I. Moszczeńska). W działalności patriotyczno – oświatowej uczestniczyła zatem ogromna liczba bezimiennych działaczy, różnych Judymów, którzy dobrowolnie rezygnowali ze szczęścia osobistego, biorąc dozgonny ślub z Ojczyzną lub ideą, by w ten sposób skuteczniej przyczyniać się do zwycięstwa dobra nad złem, by w warunkach przemocy fizycznej, zsyłek syberyjskich i prześladowań nie powodować indywidualnych tragedii. Była to bezdomność z obywatelskiego wyboru. Jedną z charakterystycznych właściwości tych działań i poświęceń była m.in. patriotyczna nadwrażliwość opisywanego podziemia. Źródła owej nadwrażliwości uskazuje m.in. Maria Dąbrowska, pisząc że „byliśmy wszak pokoleniem też chorym na niemożność znoszenia dużej niewoli, na nadmiar pragnienia wolności, nie mogący się wyładować. Chroniczny stan przyćmionego koniecznościami życiowymi cierpienia patriotycznego i społecznego nabierał cech stanu ostrej gorączki".

Z tej aktywnej konspiracji wyrasta twórczość Stefana Żeromskiego. Jego bezdomni bohaterowie przeszli przez „szkołę ideologiczną" warszawskiego czwartaka: „grono ich uszczupliło się o tych, których skusiła możliwość zdobycia tego, co w języku żeromszczyzny nazywa się domem, a więc spokojnej egzystencji w ramach istniejącego porządku. Pozostali buntownicy. Stali się nauczycielami w szkołach wiejskich, lekarzami pragnącymi zakładać szpitale dla nędzy, publicystami usiłującymi przełamać kołtunerię i znieczulicę społeczną, architektami planującymi osiedla robotnicze, adwokatami broniącymi ubogiej ludności". (B. Cywiński).

Doskonałą „spowiedzią dziecięcia wieku", a więc opisywanego czasu, są m.in. „Dzienniki" Stefana Żeromskiego. Ukazują one charakterystyczną dla okresu gmatwaninę współistniejących obok siebie idei i przewartościowań, z których pokolenie to pragnie wypracować nową syntezę. Żeromski nazywa siebie „romantykiem w kapeluszu pozytywisty". W późniejszych utworach próbował połączyć „w jedno ideał romantyczny i ideał pozytywnego organicznika, osadzając psychikę herosa w ciele lekarza, oficera, przemysłowca, społecznika czy organizatora ruchu rewolucyjnego". (J. Krzyżanowski). Jest to oryginalna właściwość twórczych przewartościowań warszawskiego podziemia przełomu XIX i XX wieku. Jeszcze w „Przedwiośniu" Żeromski oddawał hołd wybitnym „warszawiakom" omawianego okresu, którzy zmuszali swoje pokolenie „do myśli, do pogłębiania uczuć społecznych, do uczenia się „czuwania", którzy „nasycili sobą pokolenie" i przygotowali „dzisiejszą niepodległość narodu". Również wg Marii Dąbrowskiej należeli oni "do tej pięknej plejady inteligencji demokratycznej, która swą myślą i działalnością pisała w trudnych warunkach chlubne karty dziejów polskiego geniuszu narodowego".

Romantyczne hasła programowe realizowane były zatem w sposób bliski pozytywistom. Była to działalność łącząca, scalająca rozbity i rozbijany naród, przeciwstawiająca terrorowi, zniewoleniu, sile fizycznej wzmożony wysiłek myślowy i organizatorski. Twórców wypracowanych pod koniec stulecia programów więcej łączyło, niż dzieliło. Szczegółowe sprecyzowania, uściślenia pojęć i idei, także kwestie strategii i praktyki powstających partii są sprawą późniejszą. Zarówno polska myśl socjalistyczna, narodowodemokratyczna, jak i programy stronnictw ludowych wyrastają z tego samego skrajnie demokratycznego nurtu polskiego romantyzmu, m.in. z przedsięwzięć Towarzystwa Demokratycznego Polskiego i Gromad Ludu Polskiego. W powstających programach silniej uwzględnia się problemy społeczne, realia polityczne i inne uwarunkowania. Wykorzystywano więc w sposób twórczy zarówno dążenia pokolenia romantyków jak i pozytywistów.

W podziemiach zbuntowanej przeciw prześladowaniu zaborców Warszawy wypracowane były zatem idee zmierzające do aktywizacji nowych sił społecznych, uwzględniające teraźniejsze i przyszłe potrzeby całego narodu. Z Warszawy wyjeżdżali organizatorzy partii politycznych, strajków, manifestacji do innych miast Królestwa Polskiego, docierali także do Krakowa i Poznania. „Wszystkie ruchy społeczne i rewolucyjne" – wspomina Niemojewski, oddając hołd warszawskiej inteligencji omawianego czasu – żyją tylko z ofiar warszawskiej inteligencji(...) A ta warszawska inteligencja ma setki rąk i ku niej wyciągają się setki rąk z Piotrkowa, Łodzi, Kalisza, Radomia, Lublina, Siedlec i dalej(...) z Wilna, Mińska , Kijowa(... ) i jeszcze dalej – z Charkowa, Odessy (... ) i najdalej – z Jakucka, Sachalina".

Szczególny ferment ideowy działania te wywołują w Galicji. Na dzielnicy tej zaciążyła trójlojalna konserwatywna myśl stańczyków. „W tym czasie z Krakowskiego Olimpu prowadzi się zaciekłą walkę przeciwko postępowej inteligencji Warszawy. Wodzem antyinteligenckiej krucjaty prowadzonej w imię historycznych prawd szlachty do przywództwa w narodzie był prof. Krakowskiego Uniwersytetu hr. Tarnowski”. (J. Chałasiński). W Warszawie przełomu wieków „największą rolę odgrywali nadal myśliciele zbliżeni do pozytywizmu, w Krakowie wykładali jeszcze ci sami przedstawiciele kierunku historycznego i katolickiego”. (W. Tatarkiewicz). Młode pokolenie Krakowa wychowywało się w środowisku „niechętnym metodom i pragnieniom warszawskiego pozytywizmu”. (K. Wyka). „W początkach obecnego stulecia krakowski Olimp przeżył jednak swoją rewolucję. Wśród młodzieży silne były prawdy liberalno - socjalistyczne zasilane z Warszawy. W sferach uniwersyteckich zastanawiano się nad tym, jak zabezpieczyć uniwersytet przed tą warszawską zarazą. Młodzież liberalno – socjalistyczna żądała sekularyzacji uniwersytetu”. (J. Chałasiński). Przeciwko trójlojalizmowi historycznej szkoły krakowskiej „przeciwko tej koncepcji potępiającej konspiracje i powstania, tym samym rezygnującej z niepodległości, zrezygnowała Warszawa.  <<Ateneum>> w roku 1886 opublikowało rozprawę pt. <<Szkoły historyczne w Polsce>> protestującą przeciwko postulatom dziejopisów podwarszawskich”

Przytoczone pobieżnie opinie wskazują na myślową odrębność Galicji, na pozytywny ferment myślowy wprowadzany przez warszawską inteligencję. Myśl warszawska docierała przede wszystkim do młodego pokolenia, które „dławiło się małomiasteczkową ciasnotą, przemocą „konserwy”, atmosferą odświętnego patriotyzmu i obchodowych żałób”. (Boy Żeleński). Jedynie w wiernopoddańczej, trójlojalnej atmosferze Krakowa przełomu XIX i XX wieku mogła wyrosnąć bezideowa legenda Stanisława Przybyszewskiego. W Warszawie dla tej legendy nie było warunków. Autor „Moich współczesnych”, najwartościowszej chyba swojej publikacji, skarżył się i słusznie na odmienność światopoglądową Warszawy, pisząc: „tej całej wrogiej i nienawistnej kampanii przodowała Warszawa. Gnębił mnie bardzo dotkliwie i Rabski, i Chmielowski, pienił się Niemojewski, a dość licznymi żartami starał się Sygietyński wytyczne „Życia” ośmieszyć i zbagatelizować – poważny skądinąd badacz prof. Krzywicki „wyrychtował” przeciwko „Życiu” ciężką kolubrynę i sypał najcięższymi pociskami z arsenału pozytywizmu, nie próżnowały pisma humorystyczne, które znalazły obfity żer w „nagiej duszy” i „meta-słowie”. Jak przed Antychrystem przestrzegała prasa klerykalna przed „Życiem”, a były wypadki, że uczniów, którzy „Życie” czytali, relegowano z gimnazjów”. (S. Przybyszewski). Dla Przybyszewskiego „konspiracyjne życie  Warszawy nie istniało, kategoriami politycznymi nie umiał myśleć. Możliwość wyzwolenia kraju spod władzy cara nie zaświtała mu wcale w głowie”. (S. Helsztyński). „Wśród wielu błędów – wspomina Jan Lorentowicz – jakie stale popełniał, najcięższym był może jego przyjazd do Warszawy. Miasto(…) ujrzało nie artystę , ale przedstawiciela skandalu literackiego. Stał się na pewien czas modnym, czyli dostał się pod opiekę snobów i histeryczek, jak pierwszy lepszy histrian”. Z omawianym zagadnieniem wiąże się także wypowiedź Stanisława Wyspiańskiego. W rozmowie z Adamem Grzymałą – Siedleckim powiedział: „W <<Weselu>> pomówiłem Polaków o marazm duchowy, o niezdolność do czynu. Tymczasem społeczeństwo Królestwa swoją rewolucyjną aktywnością, swoją czynną walką udowodniło, żem się mylił”. W innej wypowiedzi dodał: „Myślałem , że śpią – a przekonałem się, że oni tam coś robią. Nie chcę , aby „Wesele” grane było w Warszawie”.

Środowisko warszawskie omawianego okresu podjęło także wysiłek zmierzający do wypracowania nowych idei artystycznych. Wydaje się, że prace te wyprzedzają „odkrycia” Stanisława Przybyszewskiego i wyrastają  z rzeczywistych warunków i potrzeb naszego narodu. Nie można ich dlatego rozpatrywać w kategoriach importu, powstają i rozwijają się równolegle w stosunku do idei artystycznych funkcjonujących w innych krajach. Ważną rolę spełnia tutaj prasa warszawska: „Głos”, „Prawda”, „Życie”, „Chimera” i  inne. Już warszawskie „Życie” założone w 1887 roku podjęło „wiele typowych dla modernizmu wniosków wynikających z powszechnego przekonania, że współczesna cywilizacja przeżywa kryzys(…)” T. Weiss podkreślił nieco dalej, że „nadanie pięknu roli idei integrującej jest pomysłem nowym, kryjącym  w sobie konsekwencje, z których być może – nie zdawano sobie w pełni sprawy”. Redaktorem „Życia” i późniejszej „Chimery” był Zenon Przesmycki, jeden z najbardziej zasłużonych popularyzatorów nowych idei estetycznych, odkrywca Norwida i Słowackiego.

O pionierskiej roli Miriama pisali między innymi: Henryk Markiewicz, Jan Krzyżanowski, Artur Hutnikiewicz, Kazimierz Wyka, Irena Sławińska. Sam Przybyszewski napisał skromnie, ale chyba trafnie, że „Miriam dokonał rewelacyjnego przewrotu w pojęciach o sztuce, nie zaś jak mylnie, a może rozmyślnie krytycy literatury współczesnej twierdzą , że Przybyszewski”. Kazimierz Wyka podkreślił ponadto, że poglądy Zenona Przesmyckiego są bardzo mocno związane ze środowiskiem warszawskim i jego pozytywistyczną tradycją. Miriam w swym słynnym „Wstępie do pism Maeterlincka”, to według niego „nie mistyk, jak go okrzyczano i jakim sam siebie obwołał, ale spirytualistyczny pozytywista, który nie porzucił zdobyczy naukowości możliwych do utrzymania na nowym etapie. Dziedzictwo pozytywizmu leży tu tak blisko powierzchni wywodów, aż zdumienie zbiera”. Miriam zatem to także jak Żeromski swego rodzaju „romantyk w kapeluszu pozytywisty” próbujący w oparciu o dorobek obu tradycji stworzyć nowe koncepcje estetyczne . W wyniku zmierzającym do wypracowania i spopularyzowania nowych koncepcji estetycznych uczestniczyli ponadto: Antoni Lange, Stanisław Witkiewicz, Cezary Jellenta, Ignacy Matuszewski, Teodor Jeske – Choiński i inni.

Z podanych faktów wynika, że Młoda Polska, neoromantyzm, modernizm czy neopozytywizm to nie tylko Kraków, Lwów, ale także Warszawa, że kulturę epoki tworzą nie tylko Wyspiański, Tetmajer, Rydel ale również Reymont, Sieroszewski, Brzozowski, Lange, Daniłowski, Berent, Leśmian i inni. Dekadentyzm, bezideowość, schyłkowość – to nastroje i poglądy rozwijające się na marginesie epoki, literatura polska w swym nurcie podstawowym pełniła w dalszym ciągu swe funkcje służebne wobec własnego narodu.

Kierunki 6.09.1981