poniedziałek, kwiecień 29, 2024

Fanatyk malarstwa

Drukuj E-mail

 

panorama

 

Pod koniec listopada 1996 r. miała miejsce wystawa obrazów Wojciecha Cieśniewskiego w Ciechanowie. Płótna pokazane w Biurze Wystaw Artystycznych pochodziły z ostatniego okresu jego twórczości, najwięcej powstało w czasie pobytu w Hiszpanii i Szwajcarii. Wcześniej bywał i malował we Włoszech, Belgii, Holandii, Niemczech, Francji, zwiedzał też muzea i galerie. Dzieła wielkich mistrzów oraz natura wciąż stanowią dla niego punkt odniesienia do oceny własnych przemyśleń, służą pogłębianiu wrażliwości artystycznej, przyczyniając się w ten sposób do doskonalenia warsztatu twórczego.

Podobała mi się przeprowadzona przez niego analiza obrazu Żydowska narzeczona Rembrandta. Wskazuje ona na ogromną wiedzę z zakresu malarstwa zdobywaną i pogłębianą częstym bezpośrednim poznawaniem dzieł wielkich mistrzów, a także na zainteresowania, uwrażliwienie, specyfikę odbioru. Utwór – pisze artysta „przedstawia mężczyznę w chwili po złożeniu stojącej obok kobiecie swych uczuciowych, a być może także matrymonialnych propozycji. Dziewczyna podekscytowana, ale skupiona, podjęła już decyzję. Za chwilę powie : tak. Rembrandt nie zatrzymał czasu, zrobił więcej – określił nawet podział na sekundy, w których rozgrywa się duchowa akcja obrazu. Kolorem, światłem, malarską formą określił specyficzne, jedyne, niepowtarzalne napięcie, które działa niesamowicie na widza. Wielkość Rembrandta polega na tym, że językiem malarstwa określił treści nie mające w naturze malarskiej formy i zrobił to tak przekonywująco, że jego artystyczna propozycja działaniem emocjonalnym przewyższa samą naturę".

Wspomniane wojaże i zauroczenia zaowocowały rzecz jasna powstaniem nowych obrazów. Np. w czasie pobytu w Alpach szwajcarskich namalował cykl pejzaży, które obok kilku innych prac zostały bardzo wysoko ocenione przez międzyuczelnianą komisję, której opinie przyczyniły się do uzyskania stopnia adiunkta w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie wiosną 1996 r. Zamierza on w niedługim czasie otworzyć przewód i zacząć przygotowywać się do zdobycia kolejnego stopnia naukowego odpowiadającego uniwersyteckiej habilitacji. Dzięki niezwykłej pracowitości, obowiązkowości, poczuciu odpowiedzialności, wreszcie konsekwencji w dążeniu do celu zdobycie tytułu oraz w nieco dalszej perspektywie czasu stanowiska nauczyciela akademickiego jest w zasięgu jego ręki. Życzymy mu tego z całego serca, a także zrealizowania innych zamierzeń. Dla Działdowa, z którym wciąż utrzymuje bliskie kontakty, byłoby to na pewno dużej wagi wyróżnienie. Ze względu na owe związki, pozycję, którą już zdobył, potrzeby umożliwiające dalszy rozwój talentu w październiku 1996 r. otrzymał od Zarządu Miasta jedną kondygnację dawnego młyna wodnego przy ulicy Wolność, w której urządził pracownię, magazyny, oraz dwie sale wystawowe.

Jest on fanatykiem malarstwa, a wyraz ten ma w odniesieniu do jego osobowości znaczenie wyjątkowo dodatnie. Inne słowa charakteryzujące tę postać, to ewentualnie: pasjonat, zapaleniec, opętaniec, pies na malowanie, także pożeracz dzieł wielkich mistrzów, które godzinami może analizować, zachwycać się, będąc w swoim żywiole, nie widząc poza nimi świata Bożego. Tej swojej pasji oddaje się bez reszty , w głowie ma tylko malowanie. W dążeniu do celu jest także uparty jak 100 diabłów, a może więcej, pracując dniami i nocami, piątek świątek, do upadłego, wściekle, żarliwie, zapamiętale, często kosztem zdrowia i odpoczynku, ale niestety , sława nie w miękkim pierzu ma mieszkanie, od piecuchów boczy , z poczciwego potu płynie, mieszka wysoko i idzie za cnotą i pracą, stoi naturalnie, jak mówi przysłowie, za bogactwa. Szlachetny cel słodzi oczywiście pracę, wiadomo ponadto, że bez chęci nikt nawet bicza nie ukręci. Inne powiedzenie mówi, że kto często bankietuje, niewiele ksiąg zwertuje.

Mimo że namalował już grubo ponad 7 tysięcy obrazów olejnych i gwaszy, wciąż jest w drodze, wciąż poszukuje formy i koloru, pragnie językiem malarstwa wyrazić możliwie najprościej i równocześnie najbardziej sugestywnie własne stany emocjonalne, niepokoje, dążenia, również zauroczenia pięknem otaczającego świata. Jest to w dalszym ciągu malarstwo abstrakcyjne, zbliżone nieco do taszyzmu, koloryzmu i informelu, a więc emocjonalne, ekspresyjne, patronują mu w dalszym ciągu tacy malarze jak Rajmund Ziemski i Stefan Gierowski z ASP w Warszawie. Przy pomocy formy, koloru, światła i znaku artysta pragnie wywołać u odbiorcy przeżycie, wzruszyć, wzbudzić zachwyt dla piękna. Z podanych powodów wydaje się, że bliskie są mu niektóre przynajmniej sformułowania Wasilly Kandinsky'ego, który na początku naszego stulecia pisał, że „artysta namiętnie kocha formę jak kocha się narzędzia czy zapach terpentyny, są to bowiem potężne środki w służbie treści. Jednakże treścią tą nie jest oczywiście narracja literacka, ale suma emocji wywołanych środkami czysto malarskimi".

Wojciech Cieśniewski rozumie naturę bardzo szeroko. Według niego jest nią zarówno przyroda jak i rzeczy zrobione przez człowieka, dlatego sądzi, że celem malarstwa nie powinno być ilustrowanie natury, a jej interpretacja, w szczególności, gdy wynaleziono aparat fotograficzny, niecelowe stało się jej odtwarzanie, zresztą malarstwo od najdawniejszych czasów inspirowało się głównie naturą. Celem nadrzędnym było poszukiwanie formy dla wyrażenia określonych idei. Nasz młody malarz podziela pogląd, że najwięksi malarze zawsze dążyli do malarskiego określenia nowej natury, ubogacając ją źródłem własnych doznań, inspiracji i refleksji. Podobnie pojmował naturę i specyfikę malarstwa Pablo Picasso, pisząc, że „artysta jest zbiornikiem wzruszeń pochodzących zewsząd: z nieba, z ziemi, z kawałka papieru, z przechodzącej postaci, z pajęczyny. Dlatego też nie należy robić różnic pomiędzy przedmiotami". Z przytoczonych opinii wynika, że według Wojciecha Cieśniewskiego obraz jest nowym elementem natury wówczas, gdy wzbogaca ją o nowe wartości. Przy okazji jednej z ośmiu wystaw indywidualnych powiedział, że „każdy obraz jest dla niego próbą wchodzenia w głąb wartości malarstwa i w głąb samego siebie, że jego celem jest zbudowanie obrazu, który byłby nowym elementem natury i wnosił do niej własną propozycję form i logikę ich współistnienia". Ilustrację podobnych myśli mogą stanowić 3 obrazy prezentowane na wystawie w Ciechanowie, w których motywem jest most.

Powstały one w czasie pobytu artysty w Hiszpanii. Został on urzeczony wówczas autentycznym mostem zbudowanym na rzece Gwadalkiwir, który zaprojektował Aleksander Kulikowski, nasz rodak urodzony w Argentynie, mieszkający na stałe w Hiszpanii i świetnie mówiący po polsku. Ten przepiękny most przypominający harfę, wkomponowany w przesycony żarem południowego słońca krajobraz Sewilli stanowi istotne źródło inspiracji artystycznej. W pierwszym ze wspomnianej trójki, najmniejszym, o wymiarach 100 x 80 cm, zatytułowanym „Motywy mostu z Sewilli" jego twórca przy pomocy jasnych kolorów (dominują róże, biele i gorące kremy) oraz sposobu kładzenia farby przedstawił swój zachwyt zarówno pięknem krajobrazu oglądanego w upalny dzień jak i udanym zespoleniem przyrody z techniką czyli tego, co co żywe, z tym co martwe. W jego odczuciu most ten potwierdza pogląd, że człowiek celowym wysiłkiem wzbogaca naturę, powstają bowiem nowe formy, wcześniej nie istniejące i urzekają swoim pięknem, służą ponadto ludziom. Most ze względu na funkcje, które spełnia, symbolizuje na ogół to, co łączy lub dzieli ludzi i zjawiska przyrody. Znane przysłowia mówią dlatego o przerzucaniu mostów między ludźmi lub zrywaniu, paleniu mostów za sobą, ten czy ów może być także potrzebny jak dziura w moście. Motyw ten budzi ponadto głębsze skojarzenia, mówi się przecież o dwu brzegach ludzkiego istnienia, w których jeden jest dostępny poznaniu przy pomocy zmysłów, drugi natomiast jest bardziej tajemniczy, mroczny, budzi niekiedy grozę. Ten najmniejszy obraz pokazujący upalny dzień, pełnię lata jest ze względu na wspomniane kolory wyjątkowo pogodny, budzi również zachwyt dla twórczych możliwości człowieka, który jest w stanie tworzyć nowe formy i nowe piękno, dzięki czemu nasz świat staje się piękniejszy.

Dwa kolejne obrazy o większych rozmiarach, jeden 2x2m. , drugi 162x125 cm, przedstawiają motywy sewillskiego mostu nocą. Artysta posługuje się kolorami ciemnymi, symbolizują one istnienie zła, ale nie jest ono jedynym składnikiem bytu, gdyż w jednym pojawia się biała smuga sugerująca istnienie dobra, a w trzecim, średnim ze względu na rozmiary , dużo jest zieleni oznaczającej życie. Jest więc czerń, biel i różne odcienie zieleni, jest też woda sugerująca płynność, przemijanie. Mimo że artysta nie przestrzega perspektywy , doborem kolorów uzyskuje głębię obrazu, tworząc pejzaż bardzo plastyczny. Więcej jest w nim bieli, zieleni niż czerni. Wszystkie trzy pejzaże robią wrażenie. Na ostatniej wystawie w Ciechanowie właśnie przed nimi zatrzymywało się najwięcej osób. W sumie wywołują one odczucia pozytywne, budzą zachwyt dla piękna, zachęcają także do głębszej zadumy nad sensem istnienia, pokazują, że więcej jest w życiu światła niż ciemności, dobra niż zła, piękna niż brzydoty , a ponadto, że świat ze względu na bogactwo kolorów, form jest zróżnicowany i interesujący.

Wojciech Cieśniewski nawiązał więc do znanego w kulturze europejskiej motywu mostu. Wykorzystywał go wcześniej między innymi Pierre Boulle w głośnej powieści „Most na rzece Kwai", film Dawida Leana będący jej ekranizacją zyskał w latach 50-tych niesamowity rozgłos. Piękną fraszkę napisał też nasz Jan Kochanowski, znane są także obrazy: Moneta „Most w Argentenil" czy Seurata „Most w Corbevoie". Wykorzystując eksploatowany wcześniej motyw, zrobił to w sposób oryginalny i niepowtarzalny. Będąc wciąż w drodze, poszukuje zatem własnej prawdy artystycznej, własnej treści i formy, zdając sobie w pełni sprawę, że na cudzych skrzydłach daleko się nie zajedzie. W twórczości artystycznej chodzenie utartą ścieżką, wyważanie otwartych drzwi czy śpiewanie znanej piosenki prowadzi do nikąd. Do historii sztuki wchodzi jedynie pierwszy , nie warto dlatego być twórcą drugorzędnym czy trzeciorzędnym. Popularne przysłowia mówią dlatego, że na ostatnich psy najgłośniej szczekają, że ostatnich nie chwalą i nikt o nich nie pisze. Jedynie talent i praca umożliwiają zdobycie najwyższych szczytów.

Panorama Działdowska styczeń 1997