poniedziałek, maj 13, 2024
4 lipca 2018

Podziękowanie

Drukuj E-mail

Pragnę powiedzieć, że z Ziemią Działdowską, moją małą ojczyzną, która jest organiczną częścią dużej, jestem związany od 1954 roku. Przez 37 lat na jej terenie pracowałem w szkołach średnich. Pierwsze 2 lata w tzw. jedenastolatce utworzonej w Szkole Podstawowej nr 1 przy ulicy Władysława Jagiełły. Podobne placówki oświatowe tworzono wówczas na podobieństwo sowieckich 10- latek. Miały być do nich podobne kropka w kropkę. By przyspieszyć ich sowietyzację wycofano z programów szkolnych „Odprawę posłów greckich” Jana Kochanowskiego, „Konrada Wallenroda” Adama Mickiewicza, „Kordiana” Juliusza Słowackiego, inne utwory pogłębiające polską miłość do ojczyzny. Na ich miejsce wprowadzano teksty autorów sowieckich.

W 1950 roku ukazało się zarządzenie wycofujące z bibliotek szkolnych wszystkie polskie książki, które powstały przed 1939 r. Były oczywiście przeznaczone na makulaturę. Opiekunem naszej biblioteki był wówczas Romuald Hirnle, polonista, który wykreślił je z katalogu, ale rozdał nauczycielom i uczniom na przechowanie. Po latach wróciły na dawne miejsce. Próbowano też zwekslować polską miłość ojczyzny na boczne tory przez wprowadzanie pojęć: patriotyzm socjalistyczny, ludowy, robotniczo-chłopski i inny, ale był on podobny do polskiej miłości jak dzień do nocy, piernik do wiatraka albo jak śledź do kuropatwy. Podobne zamierzenia były oczywiście grubymi nićmi szyte, dlatego jak inne przekłamania trafiały jak kulą w płot Miałem szczęście, że dołączyłem do grona nauczycieli przedwojennych, którzy podobne załgania i zamierzenia okupantów znali jak swoje pięć palców, jak zły szeląg, dlatego pomogli mi stanąć na własnych nogach, zachęcali do zdobywania wiedzy, by zwalczać w sposób rozumny i w miarę bezpiecznie kłamstwa propagandy sowieckiej. Moi koledzy i koleżanki przekonywali również, że choć nasza ojczyzna była w niewoli, ale była naszą ojczyzną i powinniśmy dla niej pracować i uczyć młodzież miłości istniejącej od Mieszka I aż do naszych czasów. Przez stworzenie 11-latek okupanci próbowali też obniżyć rangę gimnazjum i liceum. Nasze liceum istniejące od 1 lutego 1945r. włączono więc do szkoły podstawowej, a Gimnazjum dla Dorosłych zlikwidowano. 11-latki zostały zamknięte w naszym kraju po Październiku 1956r.

W 1956 roku klasy licealne wróciły do swego budynku przy ulicy Grunwaldzkiej 4 i nazwy Liceum Ogólnokształcące, z którym byłem związany 35 lat. Okazał się wyjątkowo pojemny, gdyż już w 1961 roku powstało w nim 5- letnie Technikum Ekonomiczne zmienione po kilku latach na 4-letnie Liceum Ekonomiczne. W 1972 roku uruchomione zostało w nim Liceum Handlowe kształcące głównie sprzedawców. W 1975 roku utworzyliśmy również Liceum Medyczne, w którym przedmiotów ogólnokształcących uczyli nasi nauczyciele, zawodowych - dochodzący lekarze i pielęgniarki, ale jego dyrektorem został nasz nauczyciel Waldemar Wółkiewicz. Po rocznej działalności zostało przeniesione do własnej siedziby. W latach 1965- 1975 istniało też przy ul. Grunwaldzkiej 4 wieczorowe Liceum Ogólnokształcące dla Pracujących. W budynku tym utworzone zostały ponadto 3 szkoły zaoczne: Policealne Studium Ekonomiczne, Średnie Studium Zawodowe i zaoczne Liceum Ekonomiczne dla Pracujących.

Wszystkie wymienione placówki oświatowe pracowały piątek i świątek w tym jednym budynku, jego dobudowę rozpoczęto „na dziko”, ukończono w 1978 roku. Klasy młodzieżowe miały w 6- dniowym tygodniu pracy zajęcia w godzinach od 8:00 – 13:30, uczniowie semestrów zaocznych w soboty od godziny 15:00- 20:00, a w niedziele od 8:00- 13:30, natomiast słuchacze Liceum dla Pracujących uczyli się we wtorki i czwartki w godzinach od 15:00- 20:00. Budynek należący do LO pękał więc w szwach, ale okazywał się latami wyjątkowo pojemny i użyteczny. Nie świecił pustkami, a jeśli świecił, to jak diament w trawie.
Na pozytywną lub nawet superlatywną opinię o nim wskazują też liczby. Np. w 1966 roku w LO uczyło się 377 uczniów, w LE w 1978 roku 676, w 4-letnim Liceum Handlowym 120 chłopców i dziewcząt, w Liceum dla Pracujących po około70, gdyż w czasie jego istnienia ukończyło je 685 osób. W pierwszej klasie Liceum Medycznego zdobywało wiedzę 35 dziewcząt. Zatem tygodniami w tym zniszczonym przez wojnę budynku uczyło się po ponad 1200 licealistów. Tylko w latach 1961- 1983 wymienione szkoły ukończyło 9571 absolwentów. Przy ulicy Grunwaldzkiej 4 istniał więc latami znaczący ośrodek kształcenia na poziomie średnim. Przez 12 lat byłem wicedyrektorem powstających szkół,,,przez 4 lata kierownikiem Wydziału Zaocznego, przez 5 – dyrektorem szkół ekonomicznych, miałem przeto pewien wpływ na tworzenie wspomnianych liceów, także na poziom kształcenia i patriotyczny kierunek wychowawczy. Nasze LO przez kilka lat utrzymywało się na 3 miejscu wśród 24 liceów ogólnokształcących województwa olsztyńskiego. Na studia dostawało się bowiem ponad 83% absolwentów. Kończyli je także absolwenci LE i TE.

Z podanych pobieżnie cyfr wynika też, że nauczyciele wymienionych szkół nie mieli ani piątki ani świątku, a ze względu na niskie pobory mieli po 7 piątków w tygodniu, czyli jaki piątek, taki świątek. Moje pierwsze wynagrodzenie wynosiło 800 zł. Po kilku miesiącach oszczędzania kupiłem zegarek, bo był mi potrzebny do pracy. Kosztował 1350 zł. Tańszych nie było. Po roku pracy sprawiłem sobie obrączki za 820 zł. Też tańszych nie było. Kilka lat mieszkałem w internacie szkolnym razem z uczniami , dlatego łatwiej mi było wiązać koniec z końcem .Byłem też przez 5 lat instruktorem języka polskiego w Powiatowym Ośrodku Doskonalenia Kadr Oświatowych i za pracę tę otrzymywałem miesięcznie 6 godzin nadliczbowych, Było to wynagrodzenie groszowe. Mimo podobnie trudnej sytuacji materialnej wyżej ceniliśmy wówczas być, niż mieć. Bliski był nam także pogląd Jana Kochanowskiego, który pisał, że dla patrioty sam udział w pracy dla dobra kraju „nagrodą i płacą jest w sobie”, bo „jeśli komu droga otwarta do nieba, tym, co służą ojczyźnie”. Kraj był zniszczony przez wojnę, miliony rodaków godziło się na pracę za pół darmo.

Potrzeby w zakresie kształcenia też były przeogromne, gdyż obaj agresorzy dziesiątkowali nam inteligencję, mordowali w pierwszej kolejności ludzi wykształconych, dlatego nasz wysiłek był potrzebny, służył wspólnemu dobru nawiązywał do idei wypracowanych przez pozytywistów. W czasie poprzedniej niewoli też rusyfikowali i germanizowali nasze społeczeństwo, hamowali rozwój szkół, ale rodacy przeciwstawiali się ich dążeniom. Po klęsce trzeciego Powstania Narodowego i zniesieniu pańszczyzny w 1864 roku zaistniała konieczność przygotowania innych dróg prowadzących do odzyskania wolności, niż walka czynna. Pozytywiści wypracowali 2 ważne idee: pracę organiczną i pracę u podstaw. Chodziło im o oświecanie ludu utrzymywanego przez stulecia w ciemnocie, by za pomocą oświaty przygotować tę najliczniejszą klasę społeczeństwa dla sprawy narodowej. Popularyzowali też patriotyzm pracy, pragmatyzm, wskazywali na celowość zawierania kompromisów z zaborcami, by oszczędzać w ten sposób bezskutecznie przelewaną krew. Idee te stały się aktualne po 1945 roku, realizowaliśmy je w wymienionych szkołach. Wykorzystywaliśmy głównie do tworzenia polskich placówek oświatowych pracujących naturalnie w warunkach kolejnej niewoli. Na lekcjach omawialiśmy także utwory zakazane, po macoszemu traktując nakazane. Czasy były trudne. Np. pisma wychodzące ze szkoły w sprawach dla nas ważnych musiały mieć zakończenie „uzgodniono z komitetem powiatowym partii”. Sekretarze mieli też wpływ na wybór patronów dla LO i LE, a do pogłębienia miłości ojczyzny i pewnego rodzaju bezpieczeństwa bardzo byli nam potrzebni kochający rozumnie i głęboko swój kraj patronowie.

W 1964 roku zwróciłem się przeto do sekretarza powiatowego, aby zgodził się na wybór Stefana Żeromskiego na patrona LO. Twórca „Przedwiośnia” brał udział w plebiscycie na Warmii, Mazurach i Powiślu w 1920 roku, w kilku wypowiedziach zajmował się położeniem Mazurów, nierównością społeczną, wskazywał na krzywdę ludu, był patriotą. Przy pomocy wielu podobnych argumentów próbowałem przekonać go, że propozycja nauczycieli, rodziców i uczniów LO jest z wielu powodów zasadna. On jednak powiedział, że patronem naszego liceum powinien zostać Franek Zubrzycki, który przed wojną był gołębiarzem i złodziejem gołębi. Za kradzież na dużą skalę dostał się do więzienia. Przeżył wojnę, a po 1945 roku mówił wszem wobec, że był prześladowany i cierpiał za walkę o zwycięstwo komunizmu. Obwieszono go oczywiście medalami, otrzymał wysokopłatne stanowiska i w dalszym ciągu był kumplem czerwonego aparatczyka, dlatego jego zdaniem nadawał się na patrona LO. Obronę przed kompromitacją ułatwiły nam prowadzone rozmowy oraz ogłoszenie przez władze PRL roku 1964 rokiem Stefana Żeromskiego w związku ze stuleciem urodzin pisarza. Sekretarz miał również w naszym LO dwóch synów, jeden był w klasie maturalnej, także dlatego nasze starania zakończyły się powodzeniem.

Kolejny sekretarz nie chciał się zgodzić, by patronem LE został Stanisław Staszic. Próbował narzucić nam zbiorowego patrona- ORMO. Okazją była 10 rocznica powstania tej zbrodniczej organizacji wspierającej milicję i służbę bezpieczeństwa. Argumenty, że twórca „Przeszkód dla Polski” był „najprzywiązańszym stronnikiem narodu polskiego”, współtwórcą uniwersytetu warszawskiego, sławnego Towarzystwa Przyjaciół Nauk i jego wieloletnim prezesem dla czerwonego kacyka nie miały znaczenia. Po każdej informacji plutł jak za panią matką pacierz, powtarzał jak echo, że był księdzem. Zauważyłem jednak, że był chciwy na pieniądze, a miał wyższe wykształcenie, zaproponowałem mu pracę w Liceum Zaocznym. Zgodził się. Powstała w ten sposób dodatkowa okazja do rozmów również z naszymi nauczycielami. W czasie z jednej z rozmów na przerwie przy kawie chwalił się, że jechał pociągiem i w bliskim sąsiedztwie grupa podróżnych rozmawiała o Katyniu. Mówili między sobą półgłosem, że zbrodni dokonali Rosjanie, a nie Niemcy jak kłamała propaganda komunistyczna. Przesiadłem się do nich na chwilę, nadmienił z zadowoleniem i powiedział, że mają rację. Rosjanie dokonali istotnie mordu, ale według niego zrobili dobrą robotę, bo wymordowali kilkanaście tysięcy przedstawicieli polskiej burżuazji, dlatego dzisiaj klasa robotnicza może łatwiej budować socjalizm. Ponoć przyznali mu rację. Podobnych rozmów na podobnym poziomie mogło być więcej. Przekonywanie kacyka pomogło, także dlatego w końcu ustąpił i nie doszło do kolejnej kompromitacji.

Uczyliśmy zatem w budynku, w którym otrzymuję ważne dla mnie wyróżnienie, w którym okresami uczyło się po 1200 uczniów, a czasami więcej, ale nie sądziliśmy, by nasz wysiłek miał wyjątkowy charakter, gdyż opór przeciwko czerwonemu złu był zjawiskiem masowym. Rodacy wykorzystywali sto idei prowadzących do odzyskania wolności, .ale jako nauczycielom wyjątkowo bliski był nam patriotyzm pracy, praca organiczna i praca u podstaw. Masowy i wieloraki opór spowodował, że zaborcom nie udało się zniewolić naszego narodu, dlatego trafny był pogląd marszałka Józefa Piłsudskiego, który powiedział , że „być zwyciężonym i nie ulec, to zwycięstwo”. Kierując się podobnymi wartościami i poglądami pracowałem właśnie w tym budynku 35 lat, podpisałem kilka tysięcy świadectw dojrzałości lub ukończenia szkoły średniej.

Po przejściu na emeryturę czuję się w dalszym ciągu związany z Ziemią Działdowską, moją małą ojczyzną . Służę jej swoją publicystyką. Napisałem 5 książek, przeważnie o tematyce regionalnej, szósta znajduje się w trakcie przygotowania jako audio-book.. Dwie książki wydało starostwo powiatowe, trzy- własnym sumptem, ale ani za prace te, które ukazały się w niedużych nakładach, ani za artykuły publikowane w prasie miejscowej nie otrzymywałem żadnego honorarium. Była to moja praca społeczna na rzecz małej ojczyzny. Podobnie jak udział w organizacjach społecznych.
Wspomniane felietony w znacznej części odnoszą się również do zdarzeń, sukcesów, także nieszczęść mieszkańców tej ziemi. Dużo miejsca poświęciłem zasługom Cieszyniaków, patriotyzmowi polskiej wsi, która wspierała opozycję, w szczególności PSL, zamordowanym w Działdowie działaczom tego liczącego 800 tys. członków Stronnictwa, także licznym sukcesom mieszkańców tej od 98 lat już polskiej ziemi, którzy zmienili jej oblicze.