Z działalności LE w latach 1961-1983

Drukuj

Budynek LO przy ul. Grunwaldzkiej 4 w omawianym czasie zaczął pękać w szwach, stał się wyjątkowo ważną placówką oświatową, w której zlokalizowano wiele szkół o różnych profilach nauczania. Zgodnie z potrzebami środowiska zorganizowano kilka liceów zawodowych dla młodzieży i dorosłych. Obowiązywał wówczas 6 dniowy tydzień pracy, a w budynku tym odbywały się zajęcia również w soboty po południu i w niedziele przed południem, bo tylko wtedy uczniowie pracujący mogli uzupełniać swoje kwalifikacje zawodowe. Podobna sytuacja wymagała od nauczycieli i uczniów ogromnego wysiłku i obywatelskiego zaangażowania. Jedno z przysłów mówi, że wspominać miło, gdy się co dobrego zrobiło. Stanisław Staszic powiedział też, że „tylko miłość bliźnich ziszczana przez dobre czyny jest sukcesem dla ludzi”.

W budynku tym licea dzienne, wieczorowe i zaoczne rosły jak grzyby po deszczu. W 1961 r. powstało 5 letnie Technikum Ekonomiczne. Istniało do 1970 r. Jego miejsce zajęło 4 letnie młodzieżowe LE. Było też zapotrzebowanie na sprzedawców, dlatego w 1972 r. zorganizowano 4 letnie Liceum Zawodowe. Zostało zlikwidowane w 1978 r. W 1964 r. powstało też Policealne Studium Ekonomiczne będące początkowo punktem konsultacyjnym Liceum Ekonomicznego w Olsztynie. Cztery lata później zorganizowano już Wydział Zaoczny podlegający miejscowej dyrekcji, w skład którego wchodziły poza wspomnianym Studium również semestry LE dla pracujących i Średnie Studium Zawodowe. W latach 1965-1975 w budynku tym gościło jako jednostka samodzielna wieczorowe Liceum Ogólnokształcące dla Pracujących. W 1975 r. powstało też przy LO Liceum Medyczne, które rok później stało się samodzielną placówką oświatową.

Wymienione szkoły wieczorowe, zaoczne i młodzieżowe korzystały z bazy materialnej LO, która ulegała poprawie. Np. w 1965 r. brałem udział w delegacji składającej się z władz powiatowych (I sekretarz PZPR, przewodniczący PRN i przewodniczący KP ZSL), która w komitecie wojewódzkim partii i w Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie starała się o wprowadzenie do wojewódzkiego planu inwestycyjnego budowy internatu dla LO. Gospodarka polska była wówczas centralnie sterowana. Nasze starania okazały się skuteczne, dlatego w 1968 r. zakończono budowę internatu dla 150 uczniów. Przejmowałem też od gminy Lidzbark szkołę w Tarczynach. Na jej terenie powstał w latach 1976-1977 ośrodek wypoczynkowy LO. W 1974 r. dyrektor Zygmunt Grajkowski rozpoczął „na dziko” budowę drugiego skrzydła budynku. Został on ukończony w 1978 r. Rok później oddano do użytku salę gimnastyczną.

Ulegającą poprawie bazę materialną LO wzbogacały też wspomniane szkoły zawodowe. Np. w latach 1975-80 podłączone zostały we wszystkich gabinetach przedmiotowych LE pomoce naukowe pod pulpity sterownicze. Ułatwiały one nauczycielom wykorzystanie na lekcjach nawet po kilka środków technicznych, także filmów, gdyż zasłony w oknach były również zmechanizowane. Jak na tamten czas był to znaczny postęp, z którego mogli korzystać uczniowie wszystkich istniejących w opisywanym budynku szkół. Wzbogacano też bibliotekę szkolną, przybywało także pomocy naukowych wykonywanych przez uczniów semestrów zaocznych w ramach prac dyplomowych. LO było też w latach 1962-1975 trzecią szkołą w województwie olsztyńskim, dostawało się do szkół wyższych nawet 82-83 procent absolwentów, mimo że poza WAT-em szkoły wojskowe nie miały statusu szkół wyższych, a szło do nich wielu chłopców z biedniejszych rodzin. Absolwenci TE też dostawali się na studia.

Uczniów w obu szkołach z roku na rok przybywało. Jeśli w 1966 r. mieliśmy 10 oddziałów i 377 uczniów, to w 1978 r. tylko w klasach młodzieżowych LE i zaocznych uczyło się już 676 osób. W omawianym czasie klasy dzienne i semestry zaoczne ukończyło 2 651 maturzystów. Absolwentami Liceum dla Pracujących zostało 685 uczniów.

Szkołą wiodącą było oczywiście LO, które w omawianych latach ukończyło 3 730 chłopców i dziewcząt. Łącznie więc we wszystkich wymienionych szkołach świadectwa maturalne lub ukończenia szkoły otrzymało 9 571 absolwentów. Zatem budynek przy ulicy Grunwaldzkiej 4 stał się miejscem funkcjonowania zasłużonej dla kraju i środowiska placówki oświatowej składającej się z kilku jednostek. Starano się, by uzyskać w niej nie tylko wysoki poziom kształcenia, ale zwracano także uwagę na patriotyczny kierunek wychowania. Patriotyzm, który komuniści próbowali „zwekslować” na boczne tory, wprowadzając określenia „ludowy”, „robotniczo-chłopski”, „socjalistyczny” rozumiano zgodnie z interpretacją tej miłości przekazaną potomnym przez twórców kultury polskiej, takich jak: Jan Kochanowski, Adam Mickiewicz, Stanisław Staszic, Bolesław Prus czy Stefan Żeromski. Według ich wskazań ojczyźnie można było służyć na wiele sposobów. Jan Kochanowski pisał, że „jeśli komu droga otwarta do nieba, to tym, co służą ojczyźnie”. Jego zdaniem można było ją wspierać pieniędzmi, talentem, pracą dla wspólnego dobra. Romantycy polscy wyżej cenili patriotyzm walki, pozytywiści natomiast, wykorzystując doświadczenia przegranych powstań, popularyzowali patriotyzm pracy. Popierali pracę organiczną i pracę u podstaw – organizowanie polskich placówek oświatowych, budowali zgodę narodową, bronili w ten sposób tożsamości narodowej. Hasła te stały się ponownie bliskie mojemu pokoleniu. Polacy wchodzili do organizacji tworzonych przez komunistów, by ratować możliwe do uratowania wartości służące narodowi. Pragmatyzm stał się ponownie po 1945 r. na wagę złota. Zakładaliśmy przeto szkoły, ucząc w nich po polsku, popularyzując polską kulturę. Obrażanie się na historię po przegranej wojnie przyniosłoby więcej strat niż korzyści.
Kierując się podobnym przesłaniem i podobnie rozumianą miłością, wybraliśmy na patronów obu szkół twórców „Przedwiośnia” i „Przestróg dla Polski” . Jak sugerują przysłowia wzory osobowe spełniają ważną funkcję wychowawczą, mówią, że dobry przykład siła złego naprawi, że więcej znaczy dniowy przykład, niż roczna nauka, a szczególnie w wychowaniu drogę do dobrego ściele.

Obaj pisarze byli patriotami, głosili poglądy pogłębiające miłość do ojczyzny. Np. twórca „Dzienników” i „Przedwojnia” podkreślał wielokrotnie, że miłość ta „leży pod sercem jak żmija, co czasami płacze, czasami uderza pięścią miedzianą, a zawsze żyje, zawsze jest we krwi jak zegar puszczony w ruch przez Boga”. We wszystkich swoich utworach popularyzował wykorzystywany w czasach niewoli „defekt polskości” Już w „Dziennikach” napisał, że „moja ludzkość - to Polacy, mój wszechświat - to moja ziemia a mój Bóg - to Ojczyzna z tym wszystkim, co się w tym wyrazie zamyka”. Stanisław Staszic natomiast „najprzywiązańszy stronnik narodu polskiego” twierdził, że „zostać obywatelem jest wyzuć się czyli oddać swoją wolę i swoją moc osobistą towarzystwu całemu”, czyli narodowi. A o Rosji napisał, że „możemy być waszymi braćmi, ale nie możemy być waszymi niewolnikami”.

W czasach PRL-u mieliśmy niemałe kłopoty, by uzyskać zgodę na obu patronów. Sekretarz partii był wówczas w powiecie carem i bogiem, przeto nic nikomu nie mówiąc, wybrał na patrona LO Franka Zubrzyckiego, swego kumpla, który przed wojną siedział w więzieniu za kradzież gołębi. W świecie złodziejskim wyżej byli notowani złodzieje krów i koni, ale jedni i drudzy byli po 1945 r. wysoko cenieni, gdyż mówili, że byli prześladowani przez kapitalistów za walkę o komunizm. Odznaczano ich po wojnie za służbę obcemu państwu medalami, przeto żyli jak pączki w maśle. Jednak do kompromitacji obu szkół nie doszło, gdyż patronem zbiorowym LE miało być ORMO – organizacja zbrojna, wspierająca działalność MO i UB. Zdaniem sekretarza broniła ona socjalizmu przed „wrogami klasowymi”, którym śnił się wolny rynek i demokracja amerykańska.

Obronę Żeromskiego na patrona LO ułatwiła mi obchodzona w Polsce w 1964 r. setna rocznica urodzin pisarza oraz jego udział w plebiscycie na Warmii, Mazurach i Powiślu. Sekretarz miał też syna w klasie maturalnej, także dlatego nie poszedł na wojnę ze szkołą. Frankiem Zubrzyckim obdarzył więc miejscową Hutę Szkła.

Łatwiej było uzyskać zgodę innego sekretarza na Stanisława Staszica. Był to już rok 1979, wiele się w Polsce zmieniło na lepsze, ale w trakcie rozmowy na słowo Staszic zareagował, że był on księdzem. Powiedziałem, że był współtwórcą Konstytucji 3 maja, drugiej konstytucji w cywilizowanym świecie, ale on wciąż powtarzał, że był księdzem. Przekonywałem mimo to, że przygotował wraz z kilkoma patriotami wielki program naprawy państwa, że był wielkim Polakiem i wielkim pisarzem politycznym swego czasu. Słyszałem o tym, powiedział, ale dookoła Wojtek powtarzał, że był księdzem. Przytoczyłem mu opinię Ignacego Chrzanowskiego, który powiedział, że Staszic „nie ocalił wprawdzie Polski, jak Demostenes nie ocalił Grecji, ale rzucił w przyszłość ziarna gorącego patriotyzmu i szlachetnej demokracji, które będą wydawać plon w Polsce porozbiorowej”. Na szczęście pracował on w naszym Liceum Zaocznym, a w szkole on mnie podlegał, a nie ja jemu, także dlatego ustąpił. Przypomniałem starania o obu patronów, gdyż pracowałem w obu liceach.

W związku z wywalczeniem cenionych przez nas patronów nie było potrzeby, by po 1989 r. zmieniać pieczęcie czy sztandary. Zatem w trudnych warunkach powojennych można było być sobą i zachować przyzwoitość, choć pokus, by zejść na psy, było mnóstwo. Jednak rozumienie racji nadrzędnych będącego w niewoli narodu ułatwiało podejmowanie decyzji służących wspólnemu dobru. Również popularyzowanie idei zawartych w utworach obu patronów służyło pogłębianiu rozumnego patriotyzmu wśród uczniów klas młodzieżowych i semestrów zaocznych.
Podobną rolę spełniały organizowane spotkania z ciekawymi ludźmi. Był u nas m.in. Stanisław Skalski, bohater dywizjonu 303, Michał Issajewicz ps.„Miś”, uczestnik zamachu na Kutscherę, Jerzy Andrzejewski, Stefan Gołębiowski, Jarema Stępowski. Mieliśmy też dwa spotkania z niewidomym śpiewakiem operowym Stanisławem Gruszczyńskim, któremu towarzyszyła zdobywająca dopiero światową sławę Ewa Podleś i inni.

Istniejące zatem w budynku przy ulicy Grunwaldzkiej 4 licea przygotowywały absolwentów do studiów, ale także kształciły ekonomistów na poziomie średnim w wielu szczegółowych specjalnościach. Przygotowywały ich również do aktywnego udziału w życiu publicznym. Popularyzowały także w regionie nasze miasto, bo przyjeżdżali do nas słuchacze z Żuromina, Lubawy, Nowego Miasta, Iławy i Nidzicy.

Uczniowie obu liceów młodzieżowych przygotowywali ponadto programy artystyczne na organizowane przez władze miasta uroczystości państwowe. Np. w latach 1955-1960 z okazji 100 rocznicy śmierci Adama Mickiewicza i 50 rocznicy urodzin Marii Konopnickiej przygotowaliśmy z dużym rozmachem dla mieszkańców Działdowa przedstawienia oparte na wykorzystaniu dużych fragmentów Dziadów cz. II i III, ballad poety, nowel i obrazków autorki „Wolnego najmity”. Przy okazji tych przedstawień, powtarzanych wielokrotnie w MDK, zebraliśmy pieniądze na sztandar LO przekazany szkole w 1965 r.
Licea zaoczne istniały w opisywanym budynku przy ulicy Grunwaldzkiej 4 do 1983 r. Powstał wówczas Zespół Szkół nr 1, w skład którego weszły LO i LE.

 Jan Regulski