10 sierpnia 2020

O operacji polskiej i pomnikach „wdzięczności”

Drukuj

Politycy rosyjscy próbują od kilki miesięcy zakłamywać przeogromne zbrodnie swoich poprzedników. Mówią między innymi, że Polska przyczyniła się do wybuchu II wojny światowej, będąc sojusznikiem Hitlera, dlatego być może powinna ponieść również odpowiedzialność za jej skutki, w szczególności za ludobójstwo, okradanie innych narodów. Twórcy układu Ribbentrop- Mołotow ustalili nawet w tajnym protokole, że o agresji na Polskę podział jej terytorium „oba rządy rozwiążą na drodze przyjacielskiego porozumienia”. Istotnie rozgraniczenie nastąpiło na linii: Narew, Wisła, San.

Do czerwca 1941r. obaj przyjaciele trzymali się podziału łupu zębami i pazurami, jak wszy kożucha. Obecnie wieloma kłamstwami próbują pomniejszyć zbrodnie, czystki etniczne organizowane przez swoich poprzedników. W 2020 r. „przyjęli też nowe prawo, w myśl którego przestępstwem jest niszczenie upamiętnień Armii Czerwonej także poza granicami Rosji”. (Ż. Kamiński) Powszechnie wiadomo, że tę zbrodniczą wojnę, w której straciło życie ponad 60 milionów niewinnych ludzi i doprowadzono do przeogromnych strat materialnych, rozpętały III Rzesza i ZSRR. Podobne przekłamania wykorzystywane były przez poprzedników. Np. 30 września 1939 r. w sowieckiej „Prawdzie” napisano, że Niemcy i Związek Radziecki są „obrońcami pokoju”, czyli wywołując wojnę światową, obronili pokój. Oczywiście, z podobnych dezinformacji wynika, że najwięcej dla zachowania pokoju zrobili Hitler i Stalin. Po ponownym wejściu do Polski w 1945 r. aresztowali m.in. 16 przywódców polskiego państwa podziemnego i zorganizowali im niezgodnie z postanowieniami Jałty proces polityczny. Ich aresztowanie było więc „próbą wyeliminowania działaczy Polski podziemnej z udziału w uczciwym procesie politycznym oraz skompromitowaniu Polski podziemnej i jej czołowych działaczy na arenie międzynarodowej. Sowieci ogłosili: „Mamy w garści faszystów, a nie demokratów, więc szesnastka nie podpada pod ustalenia Jałty”. (P.Smoleński) Podobne przekłamania potwierdzają również opinię, że papier bywa cierpliwy, wszystkie głupstwa zniesie, natomiast czas jest najlepszym sędzią i ojcem prawdy. Współcześni politycy rosyjscy podzielają zatem pogląd Stalina, że w polityce moralności „niet”, chociaż mówi się także, że kłamstwo ma krótkie nogi, a poznane śmierdzi oraz, że jak szydło w worze niedługo się zatai, ma krótkie nogi, ale na ogół kto kłamie, ten kradnie.

W kilku wypowiedziach wspomniałem o makabrycznych zbrodniach ludzi Stalina, pominąłem jednak, jak dotąd, ocenę tak zwanej „operacji polskiej”, którą rozpoczęto w sierpniu 1937 roku w imperium sowieckim, czyli przed wybuchem wojny. Sowieci zamordowali wówczas 111 tysięcy Polaków mieszkających na ich terytorium, 30 tysięcy deportowali w głąb imperium. Liczby te odnoszą się jedynie do mężczyzn. Jeżowowi, innym oprawcom NKWD udało się ukryć ilość więzionych „żon zdrajców”, które otrzymywały od 5 do 8 lat łagru, a ich dzieci powyżej 15 roku życia wywozili do innych obozów, nie łączono ich z matkami, natomiast młodsze rodzeństwo owych „zdrajców” kierowali do domów podlegających Ludowemu Komisariatowi Oświaty.

„Operacja polska” miała oczywiście charakter antypolski, była wyjątkowo brutalna. Przy pomocy tortur zmuszano nieszczęśników do przyznania się do nie popełnionych czynów. Wacław Radziwiłowicz w jednej z wypowiedzi opisał scenę, jak torturowany Stanisław Kosior nie chciał się przyznać do wyssanych z palca zarzutów, ale „przywieźli do więzienia jego 16-letnią córkę i na jego oczach zgwałcili. Po tym podpisywał już wszystko.” Dziewczyna popełniła samobójstwo, a jej ojciec i tak został zamordowany. Okrutnie maltretowano również członków KPP, którzy służyli wiernie komunizmowi.

Ludzie Stalina prześladowali Polaków jako mniejszość narodową, mimo że głosili wszem wobec, że ich ideologia ma charakter internacjonalistyczny. Była to naturalnie taka prawda jak ta, że się robaki w soli ulęgły, że wesz kaszę jadła, albo, że ślepy gołego okradł. W rzeczywistości stosowano zasadę: cel uświęca środki, choć przez błoto, byle do celu. Nawet nazwiska i poglądy twórców marksizmu wykorzystywano głównie dla celów propagandowych. „Zdaniem Richarda Pipes'a w Rosji komunistycznej policja polityczna miała uprawnienia sądownicze, dzięki którym mogła aresztować i zsyłać podejrzanych bez wyroku sądowego”. Oczywiście w każdym systemie autorytarnym lub totalitarnym istniejące prawo partyjne stanowi źródło bezprawia. W imperium sowieckim decydujące znaczenie miały decyzje podejmowane przez dyktatora.

Stalin w czasie opisywanej „operacji polskiej” polecił Jeżowowi, by „z Polakami się nie certolił”, by aresztowano ich „nie dziesiątkami, a setkami” , by „gromili Polaków na całego.” W innej instrukcji nakazywał: „kopcie i niszczcie polski brud”. Enkawudziści Jeżowa, także późniejsi oprawcy istotnie nie „certolili” się, „tysiącami gromili”, maltretowali, zabijali. Jedynowładca mścił się na rodakach także za przegraną w 1920 roku wojnę, w której brał udział jako oficer polityczny Armii Konnej Budionnego. Za niewywiązanie się z sukcesu otrzymał nawet naganę partyjną. Był jednak pamiętliwy, dlatego także już w pierwszych miesiącach po 17 września 1939 roku na jego polecenie wywieziono w głąb imperium: w lutym 1939 r. 220 tys. rodaków, w kwietniu 320 tys., w czerwcu 300 tys. Łącznie w latach 1939-1941 deportowano w głąb imperium 1,5 miliona obywateli polskich. Polacy trafiali do 132 łagrów.

W latach 1937 i 1938 Stalin gromił Jeżowa i innych zbrodniarzy, by mordowali Polaków na zabój, wściekle, na cały gaz, do upadłego. Komisarz NKWD jeździł istotnie po więzieniach, kontrolował, fukał, by zasłużyć na medale i ruble. „Operacja polska” przebiegała przeto bez zakłóceń, w sposób wyjątkowo nieludzki, mimo że obowiązywał międzypaństwowy układ zawarty w 1934 roku między Polską a imperium sowieckim. Istniał przeto jedynie na papierze. Jedynowładca lekceważył podobnie traktaty, poza jednym podpisanym przez Mołotowa i Ribbentropa.

Stalinizm był naturalnie ideologią zbrodniczą, także dlatego Jeżow i inni mordercy realizujący antypolską „operację” zostali zamordowani w podobnie okrutny sposób, zgodnie ze stosowanym przez nich okrucieństwem. Stalin próbował zacierać ślady swych zbrodni, mordował również ze strachu, miał zajęcze serce, bał się także potencjalnych konkurentów, którzy mieli studia i byli merytorycznie przygotowani do pracy na szczeblu państwowym. On nie miał wiedzy, został wyrzucony z I roku seminarium. Był też mordercą, zastrzelił pierwszą żoną, wskutek tej zbrodni stracił córkę, także syna, którego Niemcy chcieli wymienić na swego oficera, ale nie otrzymali zgody, dlatego został rozstrzelany. Jedynowładca był więc marnym człowiekiem i okrutnym politykiem, władzę polityczną wykorzystywał dla potrzeb ideologicznych, kierował się nienawiścią, realizował politykę Katarzyny II, która twierdziła, że „gdzie stanie stopa żołnierza rosyjskiego, tam jest nasza ziemia”, pragnął „ogarnąć ludzki ród”. Szedł po trupach także po to, by móc założyć na siebie biały mundur generallisimusa. Myślał przeto również o sobie, czuł się pępkiem świata, także dlatego cofnął rozwój Rosji o kilkadziesiąt lat. Przyczynił się do śmierci 192 milionów własnych obywateli i ponad 1 miliona 800 tysięcy obywateli polskich.

Po wejściu do Polski 17 września 1939 r. armia sowiecka „przekroczyła wszystkie normy okrucieństwa. Za niewykonanie zadań rozstrzeliwano dowódców i szeregowych żołnierzy. Z upodobaniem mordowano w wymyślny sposób jeńców i ludność cywilną, palono szpitale z rannymi i obsługą, niszczono całe miasteczka i wsie, grabiono kościoły, pałace, dwory, gwałcono kobiety” (M. Zaremba) W 1945 r. żołnierze ci zgwałcili w Berlinie 100 tys. kobiet. Stalin usprawiedliwiał podobne zachowania swoich żołnierzy. W rozmowie z Milovanem Djilasem powiedział: „I cóż jest tak odrażającego w tym, że po takich okropnościach zabawią się z kobietą?” Gwałcono też kobiety wracające z obozów hitlerowskich lub przymusowych robót w III Rzeszy.

Wchodząc do Polski 17 września 1939 r., żołnierze sowieccy niszczyli polskie pomniki, burzyli nawet przydrożne kapliczki, starali się, by śladu po nich nie zostało. Rozpoczęli budowę na dużą skalę pomników „wdzięczności” ku czci armii sowieckiej, jej generałów i innych zasłużonych dla imperium osobników, kosztem oczywiście polskich podatników, których nie pytano o zgodę. Podobnie postępowali w krajach podbitych. Np. zdaniem Ryszarda Kapuścińskiego na Ukrainie zbudowali 5 tysięcy pomników Lenina.

Podobnie postępowała Rosja carska w czasie poprzedniej niewoli. Zbudowano wówczas w Warszawie pomniki: Katarzyny II, Paskiewicza, Aleksandra II oraz 25 cerkwie i 2 sobory, a w Zamku Królewskim urządzono koszary, cerkwię i stajnię dla koni. Zmieniano też nazwy miast: Dęblin nazwano Iwanogrodem, Mińsk Mazowiecki Nowo Mińskiem, Modlin Nowo Gieorgiewskiem. Po 1945 r. Katowice przemianowano na Stalingród. Okazało się, że nie ma w tym nic dziwnego, że jeden diabeł podobny jest to drugiego. Istota rzeczy dotyczy podobieństwa dążeń okupantów w czasie obu niewoli. W pierwszej utopili we krwi trzy wielkie powstania narodowe i też mordowali. Ze zrozumiałych powodów więcej natworzono w podbitym kraju nazw ulic, placów, skwerów, rond imienia sowieckich polityków i wojskowych niż dawniej. Mieliśmy przeto w setkach miast ulice i place imienia Stalina, Lenina, Rokossowskiego, Armii Czerwonej i inne. Jednak do czasu dzban wodę nosił. Na nasze szczęście czas, który przeminie, nie wraca, jak woda, która Wisłą płynie. Po odzyskaniu suwerenności w 1918 r. i 1989 ni śladu, ni popiołu po owych nazwach i pomnikach służących niewoleniu nie zostało. Poszły z wiatrem, w diabły, w końcu, co niesprawiedliwie przychodzi, arcylotno odchodzi, jak przyszło, tak poszło, ale szkody narobiło do diabła i trochę. W szczególności żołnierze sowieccy nieśli ze sobą masowe zbrodnie, bezprawie, rabunek, niewolenie.
Przytoczone fakty i opinie potwierdzają też trafność przekonania Siergieja Miedwiediewa, że „wojna w Rosji jest pojęciem uświęconym” i Aleksandra Jakowlewa, że Rosja ma „zmilitaryzowaną świadomość”. Mimo podobnych zbrodni nasi politycy nie obciążali ani nie potępiali narodu rosyjskiego, rozróżniali pojęcia: naród i państwo, dlatego Józef Piłsudski twierdził, że „nie naród rosyjski jest naszym wrogiem, wrogiem tym jest bolszewizm, który w straszliwej tyranii utrzymuje lud rosyjski.” Oczywiście bolszewizm i stalinizm były do siebie podobne jak para butów z lewej nogi.

Opisywany jedynowładca nie brał pod uwagę opinii, że przodkować w złym, niewielka chwała, ale na szczęście każde złe ma swój koniec. Również czerwone zło poszło także w diabły. Borys Jelcyn powiedział nieco później, że „świat może odetchnąć z ulgą. Bożek komunizmu, który szerzył wszędzie konflikty społeczne, wrogość i niespotykane okrucieństwo, której strachem napełniał ludzkość, upadł. Upadł, by nigdy się już nie odrodzić” Na przemoc istotnie psy wyją, złe bowiem dobrego nie urodzi. Stalinizm był oczywiście najbardziej brutalną fazą sowieckiego komunizmu.

Jan Regulski