Warto pamiętać, że w czasie gdy Polska była krajem satelickim, zależnym od imperium sowieckiego tysiące rodaków traktowało ją jako swoją ojczyznę i broniło nie tylko jej tożsamości narodowej, ale wykonywało również nawet drobne prace, które służyły jednak wspólnemu dobru. W Działdowie powstało wówczas kilka obiektów zbudowanych w czynie społecznym lub „na dziko". Organizatorom i wykonawcom podobnych przedsięwzięć bliska była idea pracy organicznej, wspieranie lub tworzenie tego, co było możliwe do realizacji w trudnym czasie.
Np pod wpływem entuzjazmu, nadziei, pragnienia życia w wolnej ojczyźnie powstał Dom Nauczyciela. Masowym emocjom przed i w czasie Października 1956r towarzyszyło oczywiście oprócz emocji poczucie odpowiedzialności za bezpieczeństwo narodu. Pod wpływem owych dążeń powołano wówczas przy Zarządzie Powiatowego Związku nauczycielstwa Polskiego komitet odbudowy zniszczonego przez hitlerowców pomnika króla Władysława Jagiełły. Wiele dyskusji na temat tej idei przyczyniło się do odłożenia tej budowy na okres późniejszy, uznano bowiem, że były pilniejsze potrzeby do realizacji. Dla studiujących nauczycieli powiatu wyższą koniecznością było choćby znalezienie noclegowni. Postanowiono więc zamiast pomnika zbudować Dom Nauczyciela. Pracownicy oświaty przeznaczyli na ten cel przyznawane im corocznie nagrody. Wykorzystano też pomoc komitetów rodzicielskich, wsparcie Zarządu Głównego ZNP i Komitetu Odbudowy Stolicy. Ze środków tych zbudowany został jeden z 40 domów nauczyciela w Polsce.
Budynek oddano do użytku w 1962r. Urządzono w nim bibliotekę pedagogiczną, czytelnię, restaurację, kawiarnię, salę konferencyjną, przygotowano też 12 pokoi noclegowych dla nauczycieli studiujących w odległych ośrodkach akademickich. W tamtym czasie sołtysi organizowali tzw. podwody, którymi wyznaczeni rolnicy przywozili i odbierali studiujących, zawożąc ich do miejsca zamieszkania. Korzystali oni z bezpłatnych noclegów, książek, innej pomocy. Dom Nauczyciela był więc latami swego rodzaju ośrodkiem scalającym środowisko i przyczyniał się do doskonalenia zawodowego nauczycieli powiatu.
W czynie społecznym zbudowane zostało także Przedszkole nr 1. Jego realizacja stała się pilną potrzebą, gdyż budynek dawnego internatu LO, przekazany miastu na przedszkole, utrudniał budowę obwodnicy. Początkowo czynna była jedna nitka powstającej drogi, natomiast w drugiej przebywała grupa dzieci przedszkolnych, gdyż budynek przylegał do osi jezdni, toteż wypadek wisiał w powietrzu, mogło bowiem dojść do nieszczęścia.
Bez większych trudności udało się zebrać grupę działaczy, którzy postanowili w trybie pilnym zdobyć potrzebne środki finansowe na budowę nowego przeszkolą. W stosunkowo krótkim czasie, głównie dzięki miejscowym zakładom pracy, udało się zrealizować przedsięwzięcie. Zburzono więc połowę dawnego internatu, w drugiej jego części urządzony został Żłobek Miejski, a obok powstało wzniesione od fundamentów Przedszkole nr1, które do dzisiaj służy dzieciom i prezentuje się okazale.
Członkowie miejscowego komitetu pomocy szkole wspierali też finansowo prowadzony przez kilka lat w okresach wakacji i ferii szkolnych remont kapitalny budynku zajmowanego obecnie przez Gimnazjum nr 1- wymiana okien, przewodów elektrycznych, przebudowa schodów itp. Pomagali również w wyposażaniu Przedszkola nr 7.
Zarząd Powiatowy TPD zbudował też w czynie społecznym świetlicę i Plac Zabaw przy ulicy Jagiełły 36a. W obiekcie tym organizowane były kolonie, półkolonie, zimowiska dla dzieci. Prowadzono również w godzinach przedpołudniowych zajęcia świetlicowe. Członkowie Zarządu Powiatowego TPD zbudowali ponadto w stanie surowym schronisko dla dzieci i młodzieży w Lidzbarku. Po likwidacji powiatu w 1975r działacze lidzbarscy dokończyli prowadzoną w czynie społecznym budowę, przeznaczając ją na siedzibę Liceum Ogólnokształcącego.
W omawianym czasie miało też miejsce „dzikie" budowanie. Np. Zygmunt Grajkowski, dyrektor miejscowego liceum i Stefan Majewski, dyrektor Szkoły Zawodowej postanowili poprawić w trybie pilnym warunki kształcenia i wychowania w swoich placówkach oświatowych. Rozpoczęli więc budowę dwóch obiektów szkolnych bez wprowadzania ich do planu inwestycyjnego województwa olsztyńskiego. Uzyskanie formalnej zgody w systemie zbiurokratyzowanym wymagało dłuższego czasu. Obaj dyrektorzy nie mieli pewności czy podobne pozwolenie otrzymają , dlatego zdecydowali się na postawienie ówczesnych władz wojewódzkich przed faktem dokonanym i udało im się uzyskać formalną zgodę. Rozpoczęte „na dziko" dwa gmachy szkolne do dzisiaj cieszą oko i służą tysiącom uczniów.
Wymienione pobieżnie inicjatywy potwierdzają pogląd , że nawet w trudnym czasie można było być sobą, pracować dla wspólnego dobra, kierując się miłością do małej ojczyzny, która była i jest integralną częścią dużej. Wspomniane działania, nawet mniejszej wagi, sprawiały zaangażowanym ludziom satysfakcję, współtworzyły bowiem wspólnotę lokalną, a wiadomo , że w zorganizowanej gromadzie łatwiej było żyć i bronić się rozumniej przed narzucanym złem. Mówi się nawet , że gdzie gromada, tam jest i rada, że gromada to wielki człowiek, że jest w niej siła, że wreszcie w gromadzie to sporzej jak samemu to gorzej.
GD 24.07.2015